TETUAN. Zamiast SZAFSZAWAN (Chefchaouen)
Malownicze miasteczko otoczone górami, zaledwie godzinę drogi od Tangieru w kierunku wschodnim. Miałam wrażenie, że zupełnie niedocenione przez turystów. Mogło się wydawać, że za wyjątkiem nas nikt nie chciał go zobaczyć. A może to też kwestia pory roku. Kto to wie ;).
Z pewnością godny odwiedzenia jest [b]Pałac Królewski[/b], my trafiliśmy niestety na czas, kiedy plac wokół i pałac były nieczynny dla zwiedzających. Skierowaliśmy swoje kroki w kierunku mediny, gdzie w ciasnych uliczkach można podziwiać sklepiki z charakterystycznymi zielonymi okiennicami. Dla pasjonatów złotej biżuterii to z pewnością dobre miejsce na dokonanie zakupów. My jedynie zadowoliliśmy się smacznym koktajlem ze świeżych owoców (5 DH) oraz pysznymi wypiekami z ciasta francuskiego w niedalekiej cukierni (3DH).
Dla mnie niedocenionym symbolem północnej części Maroka pozostanie osiołek, mimo iż większość stoisk z pamiątkami dla turystów ugina się od ciężaru figurek wielbłądów. Na ścianach wiszą liczne obrazy z wizerunkami dwugarbnych ssaków. Szczerze mówiąc podróżując po w/w miastach tylko raz widziałam wielbłąda. Było to w drodze z Marrakeszu do Essaouiry – stał taki jeden biedny i to w dodatku przyczajony w krzakach. A osiołki można spotkać na każdym kroku, są wykorzystywane, jako tania siła pociągowa. W Fezie ich wątłe grzbiety uginają się pod stertą skór, które sprzedawcy wąskimi uliczkami mediny transportują do garbarni przeciskając się pośród tłumu ludzi. Niepisana zasada jest taka, że osiołek ma zawsze pierwszeństwo. W Marrakeszu ciągną wozy z mandarynkami, które potem za niewielką kwotę można kupić na uliczkach miasta. I jeszcze jedno – osioł ma zawsze smutną „twarz”. Mnie to malutkie zwierzę zachwyca.
Jeśli dobry los pozwoli to z pewnością wrócimy do Maroka. Tym razem celem naszym będą wysokie góry i piaski pustyni. Jeszcze raz móc zachwycić się tym, co jest tak inne do tego, co otacza nas na co dzień. Napić się orzeźwiającej miętowej herbaty i chłonąć wszystko wokół wszelkimi zmysłami.
Podczas swojego pobytu nie byliśmy w stanie dotrzeć nad wodospady Ouzoud. Padające w tym rejonie deszcze spowodowały uszkodzenia drogi, wszystkie połączenia w tym kierunku zostały odwołane. Kilka dni potem sporą cześć terenów w Maroku nawiedzają potężne powodzie. Doskonale pamiętamy, co dzieje się w takim przypadku. Już po powrocie do domu czytam informacje o kilkudziesięciu ofiarach śmiertelnych i bardzo trudnej sytuacji ludzi dotkniętych skutkami żywiołu. Łza się kręci w oku. Ale wrócimy tam, to tylko kwestia czasu ;).