TANGIER
Po 10 godzinach nocnej jazdy pociągiem wysiadamy w Tangierze, to nasz ostatni dzień w tym pięknym kraju. Ponoć cała Arabia jest w naprawie. Doświadczyliśmy tego właśnie w drodze do Tangieru. Jeśli tu pada deszcz, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że w pociągu też będzie padał deszcz. Prawda. Im bliżej Europy, tym mniej Afryki :( Wysokie biurowce, niezliczone hotele, nocne kluby wzdłuż plaży. Tu już widać wpływ pobliskiego kontynentu, to krok od Hiszpanii. Bardziej wyzwolone kobiety i niemniej wyzwoleni mężczyźni.
Tyko w medinie jakby czas zatrzymał się w miejscu. Nie wiem ile prawdy jest w powiedzeniu, że większość tych, która się tam urodzi, wychodzi z niej dopiero po śmierci. To smutne stwierdzenie, ale prawdą jest, że to właśnie w tej cześć miasta niezależnie od regionu, w jakim się jest mieszka najuboższa ludność. Częste problemy z kanalizacją, czasem brak bieżącej wody, ubóstwo.
Człowiek „nie z stąd” ma wrażenie, że sprzedawcy i drobni rzemieślnicy nigdy nie śpią. Jeszcze późną nocą, przy blasku lamp misternie wyszywają narodowe stroje, oprawiają materiałem meble, które może potem kupi przypadkowo zafascynowany turysta. My sami byliśmy świadkami, jak w takich miejscach rodzą się cudeńka. Od ubrań, przez meble po ręcznie tkane dywany. Przystawaliśmy zdumieni i wpatrywaliśmy się oszołomieni manualnymi zdolnościami, misterną niemal koronkową pracą rąk i ogromnymi pokładami cierpliwości. Niektórzy z nich opowiadali nam o swojej pracy, my zaś wypowiadamy swój zachwyt i ogromny szacunek dla ich ciężkiej pracy. Nasze uznanie spotykało się ze szczerym uśmiechem na ich strudzonych twarzach. Złożyliśmy obietnicę, że opowiemy naszym przyjaciołom o tym, co widzieliśmy. Kto wie, może ktoś z nich będzie chciał mieć w swoim domu makatkę albo dywan prosto z Maroka. Umiejętności godne pozazdroszczenia, bo ilu z nas miałoby pracę, gdyby wyłączyli nam nagle prąd?