Geoblog.pl    kia    Podróże    Norwegia / Bergen    Dzień 1 i 2
Zwiń mapę
2014
17
paź

Dzień 1 i 2

 
Norwegia
Norwegia, Bergen
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Bergen to norweskie miasto leżące w regionie Hordaland, na styku Morza Północnego i Norweskiego. To urokliwe miejsce, mówi się o nim, że jest Bramą do Fiordów. Jest drugim, co do wielkości miastem zaraz po Oslo i największym portem rybackim w kraju.

Tą część Skandynawii postanawiamy zwiedzić w październiku. Początkowo obawialiśmy się na jaką pogodę możemy trafić. Ale już po wyjściu z samolotu okazuje się, że chyba wygraliśmy los na loterii. Niebieskie niebo, ani jednej chmury na niebie i słońce. Ponoć nie ma złej pogody, tylko człowiek jest nieodpowiednio ubrany. My cieszymy się, że to właśnie na „naszym” niebie słońce świeci jak cholera jasna.

Mamy niewiele czasu, bo to tylko 3 dni. Ale to zawsze coś. Dzięki portalowi airbnb oraz kodom zniżkowym, udaje się za niewielkie pieniądze (jak na norweskie realia) wynająć pokoik na strychu w jednym z mieszkań znajdujących się niedaleko centrum. Jest tu przytulnie, ale dłuższe przybywanie na takiej powierzchni przy 4 osobach grozi klaustrofobią. Zostawiamy nasze rzeczy w tym przybytku i uderzamy w miasto.

Bergen to stare portowe miasto, idąc jego ulicami miałam bliskie skojarzenia z Anglią. Tyle, że tu wszystko tonie w bieli. Pajęczyna wąskich uliczek i białe domki. Mam wrażenie, że w każdym domu panuje minimalizm i wszechobecna biel. Ten klimat bardzo przypada mi do gustu. Dopiero kiedy dochodzimy do portu, widzimy typową starą zabudowę z kolorowymi domkami. Ta średniowieczna część miasta wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Kultury UNESCO. Stara zabudowa robi ogromne wrażenie, tu czas się zatrzymał.

Na parterze każdego domku znajdują się małe sklepiki bądź restauracyjki. Przed każdą z nich poustawiane stoliki, przy nich ludzie opatuleni w kurtki i szaliki popiją ciepłą herbatę albo raczą się lampką wina. Patrząc na ceny raczej się nie przysiądziemy ;).
Wśród licznych sklepików znajduję się taki, w którym przez cały rok można kupić Bożonarodzeniowe drobiazgi. Na pierwsze piętro sklepu prowadzą wąskie, stare, drewniane schody. Myślę, że każde dziecko ma w nim wielką radochę.

Spacerując wśród uliczek, co chwilę jakiś remont. Docierają do nas głosy polskich robotników i to wprawia nas w dobry nastrój. Dobrze, że kraj ten daje taką alternatywę i niektórzy mogą pracować w takim miejscu. Chociaż każdy kij ma dwa końce, o czym sama mogłam przekonać się pracując zagranicą.

Warty obejrzenia jest Targ Rybny (Fisketorget). Ponoć w bardziej cieplejszych porach roku stoiska znajdują się na placu, jednak o tej porze roku targ mieści się w oszklonym budynku tuż przy porcie. W środku znajdują się stoiska z owocami morza, rybami, krabami, ośmiornicami oraz gotowymi daniami, które można spożyć na miejscu. Świat jest mały jak się okazuje, bo zostajemy obsłużeni przez Łotysza próbującego mówić po polsku ( którego żona jest z Polski) a potem przez naszego rodaka, który widząc nas z daleka, pyta „co nam podać” ;).

Następnego dnia postanawiamy wejść na Floyen – to jedno z siedmiu wzgórz otaczających miasto. Nie należy do największych wzniesień, bo liczy sobie 399 m n.p.m. Na szczyt można dostać kolejką Floibanen z samego centrum, lub wsiąść do niej tuż na początku szlaku.
My postanawiamy wejść na szczyt o własnych siłach. Droga jest bardzo przyjemna. Ci, którzy zmęczą się wchodzeniem, mogą przysiąść na ławeczkach i podziwiać krajobraz z różnej perspektywy.

Na mój podziw zasługują także kobiety, które spotykamy po drodze. Wysportowane i smukłe. Bieganie z dzieckiem w wózku, tuż obok biegów narciarskich to chyba w Norwegii sport narodowy. My kobiety z Polski powinnyśmy się tym zarazić jak grypą na jesień. Naprawdę, co chwilę można spotkać ubrane na sportowo panie, które w górę i w dół biegną z dziecięciem „pod pachą”. Nic dziwnego, że potem oglądamy w telewizji jak w zawodach biegną Norweżki, długo, długo, długo nikt … potem reszta świata. No chyba, że Justyna Kowalczyk akurat wpadła na występy gościnne. Ale to wyjątek od reguły.

Na szczycie jest bardzo przyjemnie, taras widokowy z którego roztacza się panorama na Bergen, sklepik z pamiątkami, restauracja oraz hotel. Dla niektórych turystów zrobienie sobie selfie na rzeczonym tarasie, to już koniec atrakcji. My jednak chcemy zobaczyć jeszcze więcej, postanawiamy przejść jeden ze szlaków i nacieszyć się wszechobecną przyrodą. Trasy są dobrze oznaczone i przygotowane pod turystów. Nie są mocno wymagające, więc każdy możne wybrać na się krótsze lub dłuższe spacery.

W ostatni dzień szczęście sprzyja nam już mniej. Deszcz, silny wiatr i niska temperatura. Dodatkowo widoczność słaba, wiec zmuszeni jesteśmy pozostać w mieście. Jakoś trzeba zagospodarować czas do wieczora, zanim udamy się na lotnisko.

Tego dnia przez miasto przechodzi marsz wampirów. Grupka wesołych ludzi, poprzebierana w stosowne do okoliczności stroje maszeruje i świetnie się przy tym bawi. W parku niedaleko centrum, miejsce ma happening. Jakaś organizacja kwestuje na rzecz uchodźców w Syrii. Odbywa się prezentacja jak rozbroić minę przeciwpiechotną i udzielane są informację o sytuacja ludzi, oraz jak można im pomóc. Prócz tego, odbywają się koncerty lokalnych kapel. Każda osoba, która przybyła do parku częstowana jest gorącymi napojami, oraz smacznymi słodkościami. Mi przypada w udziale norweska , cynamonowa bułeczka. Nie byłabym sobą, gdybym po powrocie nie dogrzebała się do przepisu. Bułeczki wychodzą naprawdę wyśmienite.

Po całodziennym przebywaniu na chłodnym powietrzu, trochę już zmęczeni udajemy się na lotnisko. Lot co prawda rano, ale port daje możliwość spędzenia nocy w komfortowych warunkach. Nie omieszkamy więc nie wykorzystać tej bezpłatnej możliwości. Zachwyceni norweskimi krajobrazami i kulturą wracamy do domu.

Miasto dysponuje oczywiście wieloma atrakcjami dla turystów: Muzea, Rezydencje, Akwarium, Centrum Nauki, itp. My jednak skupiliśmy się na walorach przyrodniczych.
Oczywiście wiem, że Skandynawia należy do jednego z najdroższych miejsc w Europie. Ale można też podróżować tak ja my - nisko kosztowo. Jeśli tylko walory przyrodnicze są ważniejsze niż przesiadywanie w knajpkach, to naprawdę warto.

Na koniec dementuję – fiordy nie jedzą z ręki ;)


Koszty:

- lot z Gdańska do Bergen - 78 zł w obie strony
- bilet autobusowy do centrum miasta z okolicy lotniska (trzeba dojść do przystanku autobusowego, czas ok. 20-30 minut) – 41 NOK
- bilet powrotny z centrum Bergen do przystanku niedaleko lotniska – 31 NOK
- dwa noclegi w uwzględnieniem kodu zniżkowego 112 zł / osoba
- bezpłatny nocleg na lotnisku w specjalnie wydzielonym pomieszczeniu – 0 NOK

Kurs na październik 2014 - 1 NOK (korona norweska ) = ok. 0,53 zł

Przepis na norweskie bułeczki cynamonowe zaczerpnęłam z www.lawendowydom.com.pl/norweskie-buleczki-cynamonowe/
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (29)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedziła 9% świata (18 państw)
Zasoby: 62 wpisy62 10 komentarzy10 430 zdjęć430 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.08.2009 - 09.08.2009
 
 
06.07.2012 - 07.07.2012
 
 
04.09.2012 - 04.09.2012