Chyba zwariowaliście, przecież tam jest wojna !!! To zdanie usłyszałam kilka razy, kiedy mówiłam o kolejnym celu naszej podróży. Wprawdzie daleko na południu trwają walki zbrojne, ale tu na północy jest bardzo spokojnie. Jeszcze niedawno grupa miłośników gór pojechała na Ukrainę w Gorgany (część Karpat) i wyjazd ten był bardzo udany. Stwierdziliśmy więc, że Kijów jako miasto stołeczne w połączeniu z naszą ciekawością, dobra cena przelotu plus bardzo dobry (niestety nie dla Ukrainy) kurs hrywny, to wystarczająca ilość argumentów na to, by móc tam być.
Lot z Katowic do
Kijowa (lotnisko Zuliany) trwa 1 h i 20 min. Do centrum miasta spod samego lotniska dostać się można autobusem nr 9. My jednak najpierw kierujemy się na miejsce noclegu, które znajduję się poza centrum. Co prawda wynajęty apartament na 14 piętrze w jednym z bloków (bliskie skojarzenie z osiedlem Tysiąclecia w Katowicach) okazuję się zwykłym mieszkaniem. No cóż - magia fotografii w internecie. Ja wcześniej nie widziałam zdjęć luksusowych przestrzeni, więc przyjmuję z dobrodziejstwem inwentarza to, co zostało nam dane. Chłopcy jednak poczuli się mocno zawiedzeni a właścicielka (albo nie) nie wiele rozumiejąc po polsku (my po ukraińsku też ni w ząb) skasowała nas i powierzyła nam we władanie klucze, po czym zniknęła z uśmiechniętą miną na dobre. Ponieważ jest już dość późne popołudnie, pozostaje nam tylko wizyta w centrum miasta. Na miejsce docieramy metrem, to najlepsze forma i najtańsza forma przemieszczenia się pomiędzy kolejnymi częściami stolicy. Dlaczego nie ma takiego na śląsku??? Bo kopalnie, bo szody górnicze, bo..bo.. bo, i.t.p, i.t.d..
Idziemy
Chreszczatykiem, to chyba najbardziej reprezentatywna ulica Kijowa i ponoć znana na całym Świecie, coś jak Piotrkowska w Łodzi czy Pola Elizejskie we Francji. Przepiękne kamienice, ład i porządek. Robi się międzynarodowo, grupy turystów zewsząd, drogie sklepy, jeszcze droższe hotele i ekskluzywne restauracje. Raj dla tych, którzy kochają pławić się w luksusie. My reprezentujemy inną grupę i z powodów czysto ekonomicznych nocleg mamy w zupełnie innym miejscu. Człowiek ma wrażenie, że nic złego na Ukrainie się nie dzieje. Ludzie żyją normalnie, chodzą do pracy, siedzą w pubach, spacerują.
Na
Majdanie robi się sentymentalnie, patriotyczne pieśni, liczne fotografie i pozostawione dziesiątki zniczy przypominają o tym, co działo się w stolicy w końcu 2013 i na początku 2014 roku. Były już prezydent Wiktor Janukowycz nie podpisał umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, oburzeni obywatele wyszli na ulicę by domagać się normalności i szansy rozwoju dla swojego kraju. Według danych na[b] Planu Niepodległości[/b], dziś zwanym również
Euromajdanem przeciwko decyzji władzy manifestowało nawet 800 tyś. ludzi. Władza ta nie pojęła sprzeciwu i nakazała strzelać do własnych obywateli. Pierwsze strzały padły z Hotelu Ukraina.W walkach trwających kilkanaście dni zginęło ponad 86 osób. Dziś ich zdjęcia umieszczone są na bocznej ulicy tuż przy Majdanie a wielkoformatowe obrazy ukazujące tragedię zwyczajnych ludzi ustawione na całym placu są świadectwem tego czasu, o którym zapomnieć się nie da i niewolno.
Na samym środku Placu stoi
Kolumna ze
słowiańskim bóstwem Berehynią symbolizującym niezależność Ukrainy i upamiętniającym uzyskanie niepodległości. Dla mnie osobiście to miejsce mocno emocjonalne, nie potrafię ukryć wzruszenia i oburzenia jednocześnie. Wolność mierzona ilością przelanej krwi a to przecież nie koniec, bo na drugim końcu Ukrainy wciąż trwają walki. A tu w Kijowie wszystko wygląda normalnie, może tylko nieliczne grupki żołnierzy i policji pilnują Majdanu a po drugiej stronie ulicy przy dźwiękach muzyki, kelnerzy ubrani w śnieżno-białe koszule czekają na klientów drogich restauracji … tu życie toczy się dalej...
Kierujemy się w stronę
Monastyru Św. Andrzeja. Znajduje się w sąsiedztwie
Soboru Św. Zofii, ta jednak ze względu porę jest już nieczynna dla zwiedzających.
Monastyr jest piękny, jak większość tego typu budowli w Kijowie. Charakterystyczne złote kopuły błyszczą z daleka.
Monastyr otoczony jest dużym ogrodem a we wnętrzu cerkwi panuje niesamowity klimat. Półmrok rozświetla niewielka ilość promieni słonecznych, które przepuszczają witraże oraz światło świec, które wierni zapalają w różnych intencjach. Zapach przyjemnej woni kadzidła nie jest tak odurzający jak w kościołach, wręcz przeciwnie – jest bardzo przyjemny. Wszystko doskonale ze sobą współgra i nawet osoba niewierząca ma ogromną chęć przystanąć w zadumie i zostać na dłużej. O co można prosić Boga w takim miejscu? Chyba o wszystko, o Pokój na Ukrainie z pewnością. Powyżej monastyru znajduję się kolejka –
Funikular Kijev. To tania forma przemieszczenia się na ze wzgórza nad Dniepr i z powrotem
Dzień drugi. Wypoczęci i w dobrym nastroju kierujemy się do
Ławry Peczarskiej, to zespól klasztorny umiejscowiony na wzgórzu, symbol ukraińskiego prawosławia.
Stąd też niedaleko już do
Muzeum Wielkiej Walki Ojczyźnianej, którego symbolem jest olbrzymi jak Posąg Jezusa w Świebodzinie -
Pomnik Matki Ojczyźnianej.
Na wzgórzu przy Pomniku
Przyjaźni Narodów[/b] ogromną atrakcją jest Sky Park a nim [b]"Tyrolka". Zjazd na linie przez największą rzekę Ukrainy ma 600 metrów długości i można ją przebyć w tempie 60 km/h. Śmiałkowie atrakcji turystycznej mogą zjechać na linie na przeciwko pieszego mostu do Wyspy Truchanowskiej. Cena tej atrakcji to 200 hr, bilet studencki 150 hr (tylko do godz. 17). Chłopcy jednak postanawia użyć swojego uroku osobistego i w rzeczywistości zamiast 200 hrywien (czasy studenckie mają dawno za sobą) płacą po 100 za przejazd. To dopiero sztuka negocjacji.
Cały dzień zwiedzania miasta za nami, robi się już dość późno a w dodatku jesteśmy bardzo głodni. Na każdej stacji metra,można natknąć się na reklamę
Puzatej Chaty. My znamy to miejsce z telewizji, gdzie atrakcyjna pani inspektor Frejmut testuje lokale gastronomiczne nie tylko na Ukrainie. Magda Gessler przy tej jasno-blond piękności to anioł. Pani Frejmut z subtelnością walca drogowego nie pozostawiła suchej nitki na większości miejsc, które są jej celem. Na Puzatej Chacie też nie zostawiła, my jednak zupełnie inaczej odbieramy to miejsce, koniec końców nie jesteśmy reprezentantami sanepidu. Osobiście mocno polecam to miejsce. Najlepiej dostać się tu ze stacji metra (stacja nr 215). Wychodząc ze stacji, kierujemy się na lewo i cały czas idąc przed siebie, po 10 minutach jesteśmy na miejscu.
Bardzo atrakcyjne ceny i smaczne, domowe jedzenie, np. porcja pierogów z ziemniakami to koszt ok. 3 zł. Ja już jestem fanką ukraińskiej białej kiełbasy - najlepsza jaką kiedykolwiek jadłam ;).
Na koniec. Czy warto być w Kijowie? Warto, Kijów jest specyficzny, ale ma mnóstwo uroku. A naszym wschodnim sąsiadom należy życzyć wszystkiego najlepszego!
Ceny:
> bilet autobusowy – 3 uah
> metro – 4 uah
> wejście do Ławry Peczarskiej – 50/25 uah
> rejs po Dnieprze – 80 uah
> tyrolka – 200/150 uah
kurs 1 hrywny = 0,18 zł
(na lipiec 2015)